Pokój i dobro!
Od lipca 2022 jestem w Brazylii, od marca 2024 w Maraã.
Kiedy przyjechałam do Brazylii, pierwsza moja misja była w Manaus. Manaus jest dużym miastem, ma około 2,5 mln mieszkańców i położone jest w sercu Amazonii, jest stolicą stanu, który się nazywa Amazonas. Stan Amazonas jest największym stanem w Brazylii, zajmuje 1,5 mln km kw.(dla porównania, Polska ma 322 tys. km kw.) Wspólnota, w której byłam położoną, jest na peryferiach Manaus w dzielnicy, która się nazywa „Viver Melhor” (Żyć lepiej).
Minęły już prawie cztery miesiące mojego pobytu na Madagaskarze, choć czasem mi się wydaje, że minęły lata, biorąc pod uwagę intensywność nowych doświadczeń i wrażeń. Rozpoczęłam dynamicznie, po pierwszym tygodniu zaczęłam uczyć angielskiego i chodzić do ubogich dzieci, którym siostry zapewniają posiłek. Nie przypuszczałam, że tyle ryżu może zmieścić się w małym, dziecięcym brzuszku. Okazało się, że dla części z nich, to jedyny posiłek dziennie.
Jeden sieje, drugi podlewa, ale to Bóg daje wzrost
To właśnie te słowa św. Pawła z pierwszego listu do Koryntian przychodzą mi na myśl po uczestnictwie w poświęceniu pierwszego na Madagaskarze Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, w diecezji Port Bergé. Ta diecezja została erygowana 3 grudnia 1993 r. i znajduje się w północnej części naszej wyspy a jej mieszkańcami są w większości ludzie z plemienia Sakalava. Praktykują oni swoje zwyczaje, które są związane z tradycją przodków i mocno zakorzenione w ich mentalności i życiu codziennym. Trzeba dużo czasu i cierpliwości, aby ich do czegoś nowego przekonać.
To właśnie te słowa rodzą się w sercu na zakończenie roku szkolnego 2021-22.
Pod koniec czerwca dzieci świętowały ten ważny dla nich dzień. Dostały świadectwa, a w naszych stołówkach był dobry obiad, mały prezent dla każdego i wspólne świętowanie. Bo naprawdę jest za co Panu Bogu dziękować! Wielu ludzi wspierało nas swoją życzliwością i darem płynącym z serca a nasze szkolniaki robią postępy i tylko kilkoro z nich będzie musiało powtarzać tę samą klasę.
„Sławcie Pana, głoście Jego dzieła wśród narodów
rozpowiadajcie Jego cuda, szukajcie zawsze Jego Oblicza”/ z Ps. 105/
Od dziecka marzyłam o dalekich podróżach i wędrówkach, aż na krańce świata. Miałam ciekawość jego bogactw, pragnienia kosztowania smaków owoców, spotykania ludzi z innych kultur, poznawania, rozmawiania, pomagania... potem gdy poznałam czym jest Miłość, bardzo chciałam Jej doświadczyć, przyjmować Ją i rozdawać tym co Jej nie poznali…(Pisałam już o tym w świadectwie mojego powołania.)
Madagaskar,16.03.2021
Nasz Nowy Dom, dzieląc się radością…
Sam tytuł zapewne kojarzy się ze słynnym programem w telewizji Polsat o takiej samej nazwie. Śledzę czasem kolejne odcinki i jestem pełna wdzięczności i podziwu dla p. Katarzyny Dowbor i jej ekipy. Daleko nam do nich jeżeli chodzi o wykonanie i piękno. To jak odległość z Polski na Madagaskar. Daleko, bardzo daleko, ale łączy nas jedno: to radość i nadzieja ofiarowana potrzebującym rodzinom. Wraz z nowym domem, zaczyna się nowe, lepsze życie z uśmiechem na ustach i wiarą w dobroć Boga, który działa poprzez ludzi o sercu Anioła.
"Wtedy się prawdziwie daje, kiedy ten kto daje jest tak samo szczęśliwy, jak ten kto otrzymuje, i kiedy się zaciera granica między dawaniem a otrzymywaniem.
Ten kto daje i nie spodziewa się odpłaty ma zawsze w ręku kwiat radości.
Tego co się czyni z miłości nigdy się nie traci, lecz to trwa nieustannie i powiększa swą wartość".
Witam i pozdrawiam wszystkich w tym Nowym Roku 2021. Niech słowa tej modlitwy będą moim, naszym życzeniem dla każdego z Was.
Szczęść Boże! Życzymy dobrego i owocnego przeżycia czasu Wielkiego Postu!
W Odžaku i w okolicy mówi się, że jest mało zachorowań na COVID, ale prawda jest taka, że testów jest bardzo mało. Tak, czy inaczej u nas życie płynie prawie normalnie. Od godz. 23.00 do godz. 5.00 jest godzina policyjna. Wszyscy chodzą w maseczkach, jest dezynfekcja, ale wszystko jest otwarte: kawiarnie pełne, kościoły otwarte. Wielką radością był dla nas czas Bożego Narodzenia, świętowałyśmy i śpiewałyśmy całym sercem, mając w pamięci mocno ograniczony czas Wielkanocy!
Z okazji Światowego Dnia i Tygodnia Misyjnego zapraszamy na spotkanie z MISJONARKĄ.
Chcesz poznać świat misji, dowiedzieć się o różnych krajach?
Przesyłam serdeczne pozdrowienia z Filipin i pragnę podzielić się z Wami naszą misją tutaj. Tytułem wstępu trochę historii.
27 września 2015 złożyłam śluby wieczyste i po raz pierwszy oficjalnie usłyszałam swoje posłanie misyjne: Filipiny. A po dwóch latach przygotowań postawiłam pierwszy krok na tej nowej dla mnie ziemi. Od tamtego czasu minęło trzy lata, obfite w doświadczenia, przemyślenia, spotkania, wydarzenia.
KARIBUNI SANA! ?Witamy bardzo, serdecznie? takimi słowami zostałam przyjęta przez siostry we wspólnocie w Otiende w Nairobi. (Co jakiś czas umieszczałam krótkie wieści z Kenii min. na Facebook, ale wstyd przyznać nie bezpośrednio na naszą stronę czy biuletyn.)
Gdy pod koniec listopada 2018 roku w Instytucie Teologicznym w Manaus kończył się kolejny rok akademicki, ja wiedziałam już, że po wielu latach w Brazylii wracam do Polski. Ileż uczuć, ileż myśli kłębiło się we mnie! Atmosfera pożegnań, nie zawsze łatwa do przeżywania, mieszała się z perspektywą przyszłości. Wracałam do ojczyzny, ale przecież za sobą zostawiałam kraj który też już stał się moim, lud, który był już moim ludem.
Siostra Kasia Kostrubiec, nasza najmłodsza misjonarka, opowiada o swojej misji w Peru...
Przesyłam pozdrowienia z wiosennego Peru, bo u nas teraz taka pora roku.
Jestem w Peru od niedawna, a dokładnie od dwóch tygodni, więc moją misją na dzień dzisiejszy jest modlitwa, tworzenie wspólnoty siostrzanej, poznawanie kraju, jego kultury i oczywiście nauka języka hiszpańskiego. W między czasie ? jak tylko jest to możliwe odwiedzam nasze Siostry Franciszkanki Misjonarki Maryi z innych wspólnot.
Kochane Siostry!
Serdecznie witam i pozdrawiam każdą z Was! Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od połowy grudnia ubiegłego roku (po powrocie z Kanady, gdzie byłam rok i 2 miesiące), jestem w misji wśród Aborygenów (czyli ludów pierwotnych Tajwanu), która to misja obejmuje zasięgiem 5 wiosek. Oprócz naszego głównego kościoła parafialnego, każdego tygodnia jeździmy wraz z księdzem do pozostałych kościołów w 4 wioskach z Mszą św. niedzielną, zabierając ze sobą potrzebne rzeczy, jak szaty liturgiczne, Mszał, komże dla ministrantów, chleb i wino, a także śpiewniki czy zeszyty, a czasem nawet fisharmonię, gdy Msze św. odprawia się w domach.
to już osiem miesięcy jak jestem w Algierii. Nie jest to wystarczająco długo, aby mieć bogate doświadczenie, aby pisać o tutejszej kulturze czy religii. To jest dopiero początek. Ale tym malutkim doświadczeniem spróbuję się podzielić.
Miałam przez te osiem miesięcy szczęście poznać kilka zakątków Algierii. Mogę dzięki temu powiedzieć, że Algieria jest bardzo zróżnicowana pod każdym względem. Algierię dzieli się na północ i południe. Północą nazywa się pas terenu wzdłuż morza o szerokości ok. 300 km, wszystko, co jest poniżej, to już południe.
Szczęść Boże
Pragnę w kilku słowach podzielić się czym żyjemy i jak przeżyłyśmy Wielkanoc jako wspólnota FMM w środowisku muzułmańskim. Jednocześnie wyrażam Bogu wdzięczność za posłanie, które otrzymałam.
Pokój i dobro,
Pozdrowienia z Kraju Kwitnącej Wiśni i Wschodzącego Słońca! Czyli z Japonii. A dokładnie z Sapporo. Dla entuzjastów skoków narciarskich jest ono znane ze skoczni w Okurayama, na której Polacy świecą tryumfy.
Katolików w Japonii jest niewielu. Wszystkich chrześcijan jest ok 1% a rodzimych katolików ok pól miliona. Dlatego nie jest łatwo żyć swoja wiara, jeżeli nie jest ona mocna i nie jest się gotowym być innym niż otoczenie. Jednak, z Bożą pomocą, każdego roku w Wielka Sobotę mamy chrzty dorosłych. W tym roku u nas 6 osób! Cud nad cudami!
?Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego?
Droga do Panamy była długa, nie tylko w wymiarze czasu, ale przede wszystkim w wymiarze wysiłku i przeszkód, jakie napotykaliśmy podczas przygotowań. Do ostatniej chwili niepewność osiągnięcia celu była towarzyszką drogi, która próbowała zachwiać naszą ufność w Opatrzność Bożą. Niewiarygodne, ale jeszcze na lotnisku, kiedy już czuliśmy zapach przygody w wierze, jeden pielgrzym został zagrożony pozostaniem w Brazylii z powodu niewielkiego błędu na międzynarodowej karcie szczepień. Strach owładnął nasz wszystkich, ale na szczęście Bóg jest o wiele większy.
Kochane Siostry,
urlop to wspaniały czas na spotkania, dzielenia i wzajemne ubogacenie się wiarą. Tym razem był on wyjątkowo długi i dziękuję Bogu za podreperowanie sił, za piękne lato, za każde spotkanie, za Was, które jesteście szczególnie obecne w moim życiu. Nie z każdą z Was udało mi się spotkać, dlatego też teraz to krótkie dzielenie, kilka zdjęć z mojej misji, w Dubie.
Minęło już 5 lat, odkąd przyjechałam do tej wspólnoty, jestem teraz najstarsza stażem? W tym roku będziemy we 3, dwie siostry Kongijki i ja.
Ostatni rok w Dubie był bardzo trudny, naznaczony konfliktem między miejscową ludnością a Pigmejami Batembo (tymi, o których pisała wcześniej nasza śp. Siostra Teodora).
Pokój i Dobro!
Dobrze jest w życiu znaleźć okazję do świętowania ? to już jest 25 lat mojej posługi misyjnej w Prowincji Burkina Faso ? Niger ? Togo. Moja pierwsza placówka misyjna była na północy Togo w małej wiosce Nadjundi, gdzie siostry są odpowiedzialne za dość duży ośrodek zdrowia, a w nim Centrum leczenia dzieci niedożywionych lub wręcz zagłodzonych, za który byłam odpowiedzialna. Po 14 latach zostałam posłana do Nigru ? do szpitala na oddział dziecięcy w Niamej. Przez 7 kolejnych lat moje dni upływały między szpitalem ? domem i kościołem katedralnym. Niger to kraj prawie muzułmański. Na oddziale byłam jedyną chrześcijanką. A jeśli chodzi o katedrę, to tam razem z grupą wspaniale zaangażowanych chrześcijan zajmowaliśmy się sprzątaniem, dekoracją i liturgią.
Kochani, pozdrawiam serdecznie i tymi kilkoma zdaniami pragnę się podzielić trochę z Wami moim życiem.
W sierpniu minie 2 lata, jak przyjechałam do Korei Południowej. Obecnie mieszkam w Seulu w naszym Domu Prowincjalnym. W całej Korei Południowej jest około 150 sióstr Franciszkanek Misjonarek Maryi. W większości są to siostry Koreanki, sióstr innej narodowości jest 7 - 3 Polki, 2 Hinduski, 1 Amerykanka, 1 Wietnamka, pozostałe siostry to Koreanki.
Siostry poprosiły mnie, bym opowiedziała coś o Sri Lance. To dla mnie temat rzeka, można opowiadać o tym miejscu, doświadczeniu, ludziach na wiele sposobów i patrzeć na nie z różnych perspektyw. Dziś zaproszę Was na trochę historii samych początków FMM na Sri Lance, na ile udało mi się ją poznać. Najpierw jednak kilka słów o mnie. Będzie szybko, bo jeszcze niewiele do opowiadania. Pomyślałam sobie, że opowiem Wam o moim początkach powołania misyjnego.
Dzieci bardzo lubią przychodzić w odwiedziny do mojego biura. Wcale im nie przeszkadza, że np. w danej chwili rozmawiam z jakimś rodzicem. Czasem przyjdą, aby pogrzebać w moim koszu na śmieci i coś tam znaleźć, ot, choćby kawałek nitki.
Pochodzą w większości z takich środowisk, gdzie grzebanie w śmietniku było ich zajęciem. Wiem, że niektórych z nich można do dziś spotkać na stercie śmieci.
Każde dziecko ma swoją historię i zawsze czymś zaskoczy. W młodszej grupie alfabetyzacji mamy siedmioletnią Hasina.
To taka mała kruszynka wyglądająca na cztery latka, którą zasłania stary tornister, z którym nie chce się rozstać. Zawsze bardzo poważna i jakby nie umiejąca się śmiać. Po wielu "zaczepkach" z mojej strony, któregoś dnia pojawiła się w drzwiach biura i ... ani kroku dalej. Potem ... potem było tak, jak z lisem z "Małego Księcia" A. Exupéry?ego. Posuwała się codziennie coraz bliżej, jak zawsze poważna, bez uśmiechu. Któregoś dnia podeszła do samego biurka, z tym samym starym, dużym tornistrem, w tej samej zniszczonej sukience, ale oczy były nieco radośniejsze i pełne ufności.
Kochani, pokój i dobro!
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie z afrykańskiej ziemi. To już 28 lat mojej pracy misyjnej w Kongo Brazzaville. 15 lat upłynęło w formacji młodych dziewcząt kongijskich i w tym 9 lat w nowicjacie jako mistrzyni nowicjatu. Reszta czasu - w duszpasterstwie i posłudze chorym. Miałam też kontakt z Pigmejami. Pigmeje mają duże zaufanie do misjonarzy. Ich potrzeby są różnorodne. Trzeba im pomóc we wszystkim.
"Neny" to w języku malgaskim "Mama". Dzień Matki obchodzi się na Madagaskarze w ostatnią niedzielę maja. Jest to dzień szczególny zarówno dla otrzymujących, jak też i składających życzenia.
Neny-Mama w pojęciu malgaskim nie ogranicza się tylko do tej, która urodziła dziecko. To pojęcie ma zakres szerszy, chociaż nikt i nic nie zastąpi ?Neniko-Mojej Mamy?.
Na Madagaskarze do dziewczyny czy kobiety, która urodziła dziecko, wszyscy zwracają się nie po imieniu, ale dodają przed imieniem dziecka Neny-Mama np: Nenina i Fetra czyli mama Fetry. Przyjęła na siebie nowe powołanie: powołanie bycia mamą.
Drogie Siostry, pozdrawiam Was serdecznie z Japonii! Dziękuję raz jeszcze za wszelkie dobro, jakiego doświadczyłam w czasie mojego pobytu w Polsce. Po przyjeździe Siostra Prowincjalna poprosiła mnie o pomoc w małej wspólnocie (3 siostry) gdyż jedna z nich wyjechała na kilka miesięcy do Hiszpanii. No i oczywiście przystałam na to. Jestem w tej wspólnocie i jest mi tu bardzo dobrze. To mała miejscowość i jest pięknie, zielono. Akurat skończyły się żniwa zbóż a ryż się zieleni. Ludzie są tu bardzo życzliwi i ciągle mamy tu "procesje z darami". Dostajemy tyle jedzenia, że musimy szukać kogoś, kto by chciał przejąć część tych dóbr. Najbardziej siostry oczekiwały tego, że będę jeździła, bo bez tego to tutaj ani rusz. Do najbliższego małego sklepu trzeba jechać samochodem. Ale drogi tu wąskie i kręte więc i emocje żywe.
Prawie dwa lata stąpania po tej ziemi.... tak pięknej: bogatej w zieleń lasów, czerwień ziemi i błękit rzek .... wszystkie te kolory można odnaleźć na ziemi żywej, zwanej człowiekiem. Zieleń nadziei, która kiełkuje pomimo doświadczania ubóstwa i cierpienia, czerwień miłości, wyrażona w prostych gestach codziennego życia, i błękit wiary niejednokrotnie mnie zawstydzającej.... Nadal pracuję na arii misyjnej na obrzeżach Manaus, która rozrasta się w sposób niebywały.
Sierociniec ?Pouponniére? (tj. żłobek) powstał 5 sierpnia 1955 roku na prośbę lokalnych władz. Na początku miałyśmy się zajmować dożywianiem dzieci, ale wkrótce zorientowałyśmy się, że umieralność matek jest bardzo duża i ten problem jest do dzisiejszego dnia aktualny. A więc postanowiono zmienić opcję. Zaczęłyśmy przyjmować dzieci, które utraciły mamy w czasie porodu lub w niedługim czasie po nim! Także wśród naszych maluchów są dzieci, które są porzucone lub trudne przypadki socjalne np. mama po porodzie zachorowała! Mamy wszystkich maluchów 80-cioro, czasami dostawiamy łóżeczka. Zostają one u nas do 1 roku, a potem te, które mają rodziny, są zabierane przez babcie lub ciotki.
Jestem w Lubumbashi od kilku dni. W Dubie, pomimo że wraz z przybyciem uchodźców z okolicznych wiosek liczba ludności prawie się podwoiła, to mieszkańcy są sparaliżowani strachem do tego stopnia, że kiedy pewnego dnia nasz kierowca trochę za głośno zatrzasnął drzwi samochodu, zaczęli uciekać myśląc, że to znów Mai Mai strzelają się z wojskiem, życie toczy się normalnie. Lub pozornie normalnie... Szkoły otwarły swe drzwi i dzieci uczą się na dwie zmiany, w obozie dla uchodźców organizacje pozarządowe starają się zapewnić ludziom jako takie warunki bytowania. Światowy Program Żywnościowy od czasu do czasu przewiezie trochę mąki kukurydzianej...i każdy stara się ułożyć sobie życie w tych dziwnych warunkach.
Kochane Siostry,
Bardzo serdeczne pozdrowienia z Ghany. Minęło już trochę czasu od mojego ostatniego dzielenia się z wami moim misjonarskim doświadczeniem w Ghanie. Rok przedszkolny rozpoczęłam już w Tamale. Ministerstwo Oświaty w Ghanie było już zmęczone moim częstym byciem u nich w różnych biurach w Tatale, Zabzugu, a nawet w stolicy i zdecydowali się przyjąć mnie na nowo do pracy edukacyjnej. Nie było to takie proste, ale szczęśliwie ta sprawa udała się zakończyć pozytywnie.
Od 18 lat pracuje na misjach w Etiopii. Pracuję jako położna w "safemotherhood programme" i zajmuję się oddziałem położniczym. Ten program ma na celu zmniejszyć umieralność wśród matek w okresie ciąży i porodu. Mamy cały zespół, który jest dostępny 24 godziny na dobę tzn. możemy operować, jak jest taka potrzeba, jak również pomagać matkom przy skomplikowanych porodach. Jezus przyszedł, aby dać życie oddając swoje życie za nas.
Kochani!
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie z mojej nowej ziemi, którą Pan mi dał. Jestem w mojej nowej wspólnocie w Malanje. Jest nas tu 5 sióstr z 5 narodowości. Główne nasze zaangażowanie to szkolnictwo i praca duszpasterska. Od obecnego nowego roku szkolnego, tj. od lutego, urządzamy tutaj nową bibliotekę szkolną - budynek zasponsorowany został przez ambasadę Indii. Szkoła po rozbudowie służy dla 900 uczniów i jest własnością Parafii. Do afrykańskich, czarnych twarzy przyzwyczaiłam się szybko, dzieci są tu śliczne, dużo by można o nic pisać... patrzą tak niewinnie na człowieka, niekiedy mniej lub bardziej ufnie.... malutkie to potrafią i zapłakać, gdy widzą białego, ale zdarza się to rzadko.
Ziemia Święta - ogromna mozaika religii, kultur, ludów i języków, a pośród tego wszystkiego niesamowita wyjątkowość, bo właśnie na tę ziemię BOG Ojciec zesłał Swojego Syna. I przez tysiące lat zjeżdżają tutaj pielgrzymi z całego świata, by stąpać po tych miejscach uświęconych Jego Obecnością, by je ujrzeć i nim się napatrzyć, by w ciszy zadumać się nad Jego SŁOWEM, by przeżyć to wszystko na swój sposób i by wrócić do siebie już "innym". Jednocześnie jest to ziemia niekończącego się konfliktu, ziemia nasączona krwią, ziemia otulająca sobą wciąż nowe ofiary.
Pochodzę z Wielkopolski, z małej miejscowości - Karolinki. Niedaleko mojego rodzinnego domu znajduje się klasztor oo. Franciszkanów. Wychowałam się w jego bliskości. To też miało wpływ na moje późniejsze decyzje. W dzieciństwie chciałam zostać lekarzem. Po podstawówce poszłam do Liceum Medycznego w Rawiczu. Zostałam pielęgniarką. W tym też czasie do klasztoru Franciszkanów przyjechał misjonarz z Boliwii. Opowiadali o swojej posłudze. Zaciekawiło mnie to i zaczęłam myśleć o wyborze podobnej drogi życiowej. Chciałam być misjonarką i lekarką.