"Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą,
i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie.
Gdy pójdziesz przez ogień, nie spalisz się,
i nie strawi cię płomień.
Albowiem Ja jestem Pan, twój Bóg,
Święty Izraela, twój Zbawca".
(Iz 43, 2-3)
COVID-19 ? rzeczywistość, którą można porównać do wody lub ognia- żywiołów, wobec których człowiek jest bezradny i zagubiony. Pomimo rozwiniętej nauki i techniki zagrożenie życia stało się realne i pojawił się naturalny w tej sytuacji lęk.
Jednak kto wszedł w głębię tego doświadczenia i z wiarą spojrzał na rzeczywistość odkrył o wiele więcej niż widać to gołym okiem i doznał łaski. Takie było doświadczenie wielu sióstr i osób świeckich zaangażowanych w DPS w Zamościu. Już ponad 2 miesiące temu pojawiły się pierwsze stwierdzone zakażenia. Trzeba było działać szybko i konkretnie. Potem kolejne zachorowania, ciągnące się kwarantanny, zmagania z różnymi przeciwnościami ?itp. Dziś gdy już prawie powróciła normalność można o tym mówić i dzielić się świadectwem prowadzenia Bożego. Stąd te dzielenia sióstr, które były w samym środku, na linii walki, po to by umacniała się wiara innych, by Bogu oddawać chwałę i dziękować za Jego wierną Miłość.
Pokój i Dobro!
"PAN cię tu przewidział, zaplanował i chciał" takie słowa usłyszałam szukając kiedyś swego miejsca w nowej wspólnocie, teraz odnoszę te słowa do mojego pobytu i posługi w Zamościu. W Wielką Sobotę znalazłam się tu i nagle zapomniałam o Bożym świecie bo tyle się działo i tyle rzeczy trzeba było natychmiast poznać i działać...
Z Bożą pomocą i z "pomocą moich sióstr" tych, które też tu się szybko pojawiły i tych, które tak bardzo nas wspierały daliśmy radę. Było to piękne i budujące -myślę dla nas wszystkich - doświadczenie.
Bogu niech będą dzięki.
s. Teresa Kuzimska, fmm
Gdy wybuchła epidemia w moim sercu zrodził się pragnienie pomocy. Wyraziłam je siostrze Marzenie. Ona posłała mnie do pomocy w DPS-się w Zamościu. Wchodząc do domu przypomniałam sobie fragment formuły ślubów "ofiaruje moje życie za Kościół i zbawienie świata " Ta myśl towarzyszyła mi ciągle. Chciałabym podziękować Panu Bogu za to piękne doświadczenie. Słowa wdzięczności kieruje też w stronę mieszkanie, personel i sióstr wśród których spędziłam ten czas . Bardzo dziękuję również za ofiarę i modlitwę tym, którzy nas podtrzymywanie.
s. Celina Orzechowska, fmm
Pokój i dobro kochane siostry!
Pragnąc napisać kilka słów z mojego pobytu w DPS nie mogę nie rozpocząć je słowami, które towarzyszyły mi przez ten czas pobytu w Zamościu. Są to słowa z Ewangelii wg św. Jana: "Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś swoje życie oddaje za przyjaciół swoich" (J 15,13).
Dziękuję Bogu, s. Marzenie i moim siostrom ze wspólnoty, które w tym czasie zastępowały mnie w pracy, w dyżurach, że mogłam pojechać do DPS w Zamościu, aby służyć tym najuboższym a zarazem moim "przyjaciołom" z którymi kiedyś spędziłam kilka lat. To, że kiedyś pracowałam w DPS było dla mnie bardzo pomocne, bo znałam Mieszkanki, dom nie był mi obcy, więc szybko i łatwo mogłam włączyć się do służby. Pobyt w DPS od strony fizycznej był na początku trudny, wyczerpujący. Trafiłyśmy bowiem razem z s. Bożenką na moment dezynfekcji całego Domu, ale Pan Bóg dodawał siły i łaski, by każdego dnia zaczynać od nowa z nowymi siłami. Moim cennym doświadczeniem w tym czasie było przebywanie razem z siostrami, z którymi tworzyłyśmy wspólnotę. Wspólnotę, której przyświecał jeden cel. Wieczorami gromadziłyśmy się na wspólnej Eucharystii a potem był czas na takie wspólne bycie razem, zwykłe dzielenia z przeżytego dnia.
Wspominając ten czas pobytu w DPS, patrzę na to jak na coś zwykłego. Nie czuję się jakbym coś nadzwyczajnego czyniła. Liczyłam się z tym, że mogę się zarazić, ale mimo wszystko z radosnym sercem cieszyłam się każdym dniem spędzonym z Mieszkankami Domu. Na pewno, gdyby trzeba było, jeszcze raz podjąć taką służbę i chodzić w tych kombinezonach - zgodziłabym się na to. A teraz mogę zakończyć to słowami: "Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać" (Łk 17,10).
s. Grażyna Niemiec, fmm
?Za wszystko dziękujcie Bogu, taka jest bowiem wola Jego względem was.?
Do DPS w Zamościu przyjechałam 12.04.2020 w Niedzielę Wielkanocną. Kierowałam się chęcią pomocy. Taka potrzeba serca na ową chwilę. Wcześniej przez wiele lat pracowałam w tym miejscu. Znałam personel, mieszkanki, dom. W tym trudnym doświadczeniu chciałam być z nimi solidarna, obecna tak fizycznie. Początki były trudne - zmęczony personel, wystraszone mieszkanki. Bardzo szybko dało się w
czuć atmosferę leku i niepewności, zwłaszcza gdy kolejne wyniki testów były niepomyślne, głównie dla mieszkanek, co w realu oznaczało hospitalizację. Czasem ścisnęło w gardle, albo zaszkliło się oko, gdy trzeba było pakować do szpitala osobę wyglądającą na zdrową. Kiedy wracały o domu jako ozdrowieńcy serce się radowało, wracało życie, nadzieja na normalność.
Po wielu trudnych zmaganiach było widać koniec walki z niewidzialnym wrogiem. Brak nowych zakażeń to bardzo dobra wiadomość dla wszystkich. 31 .05 o godz. 24:30 zakończyła się kwarantanna DPS.
Od początku tej niełatwej misji Pan posyłał nam swoich aniołów. Duchowo i materialnie wspierały nas nasze kochane siostry FMM. Ze wzruszeniem słuchałam o duchowej adopcji nas, podjętej przez wspólnotę z Warszawy, a siostry z Zamościa podawały paczki do DPS i gościły nas podczas naszej kwarantanny. Telefoniczne zapewnienia o modlitwie, pamięci, słowa podtrzymania i wsparcia docierały z różnych stron. Pan to sprawił i cudem jest w moich oczach , że przez czas pobytu w miejscu zakażonym żadna z nas nie stała się ofiarą wirusa. Dla mnie to był pierwszy cud. Inny to wytrwałość i męstwo w obliczu przeciwności, trudów, braku sił?i pragnienie bycia do końca na wyznaczonych miejscach. Kolejny cud to marzenie, które stało się wydarzeniem. Po pięciu tygodniach izolacji, pozbawione dostępu do sakramentów mogłyśmy dzięki odwadze i wielkoduszności o. Łukasza OCD pójść do spowiedzi, uczestniczyć w Eucharystii i realnie przyjąć Ciało Pańskie. To wszystko dla mnie było wielką łaską. Gdyby przyszło mi jeszcze raz.
s. Edyta Siodłowska, fmm
Było to niezwykle doświadczenie, które wyzwoliło mnie od lęku . Gdy usłyszałam o zachorowaniach w DPS i potrzebie pomocy poczułam zaproszenie, by się zgłosić do pomocy, znałam trochę te pracę i osoby? W sercu odpowiedziałam ?tak i byłam gotowa, jednak na poziomie emocji przeżywałam walkę z lękiem. Jezus, który mnie zna najlepiej pomógł i wyszedł z zaproszeniem. Moje doświadczenie było krótkie ?półtorej tygodnia w Izolatorium ?miejscu gdzie teoretycznie nie było zagrożenia. Najtrudniejszy był początek- organizacja miejsca i pracy, intensywność i zagęszczenie, brak swojego kąta , ciszy, sakramentów ... Przez cały czas pobytu pomimo zupełnie innego rytmu życia czułam Jego obecność w tych osobach i w tamtej rzeczywistości. Dla mnie była to Łaska , której skutki teraz jeszcze doświadczam ? lęk przed śmiercią staje się śmieszny kiedy stoi obok mnie Ten ,który jest Życiem
s. Elżbieta Dąbrowska, fmm
Gotowość do pomocy w zamojskim Domu Pomocy Społecznej zgłosiłam w Wielkim Tygodniu. Wtedy, na początku kwietnia, nie wiedzieliśmy co się dzieje. Nie do końca wiedzieliśmy co nas czeka, kiedy to się skończy. Przygotowałam 2 bagaże: jeden do pracy w DPS, a drugi do szpitala. W Niedzielę Wielkanocną dowiedziałam się, że jadę.
Pomagałam na grupie. Panie cierpliwie uczyły mnie jak opiekować się naszymi mieszkankami. Podziwiałam ich troskę, ofiarność, zaradność i profesjonalne podejście do niełatwej służby nad niepełnosprawnymi osobami.
Wiedząc, że niebawem one wyjadą na kwarantannę, zapisywałam najdrobniejsze informacje w zeszycie: odnośnie karmienia, pielęgnacji, ubrań, prania sprzątania, a nawet upodobań mieszkanek. Coraz bardziej ?wciągałam? się w tę pracę. Po dwóch tygodniach bycia na grupie okazało się, że jednak bardziej przydam się w biurze. Muszę przyznać, że czasami było mi trudno. Doświadczyłam uczucia bezradności, niepewności i lęku. Ale to doświadczenie pomogło mi, aby zdać się na Boga, na Jego prowadzenie. Nie mogłyśmy karmić się Ciałem Pana Jezusa. We Mszy uczestniczyłyśmy za pośrednictwem internetu lub TV. Jednak ?Pan stanął przy mnie i wzmocnił mnie?. Czułam, że modlitwy i wsparcie naszych sióstr, rodzin i przyjaciół niosą nas. Pracownicy DPS i wolontariusze sumiennie i z oddaniem wykonywali swoją pracę. Nad wszystkim czuwał Pan Przewodniczący Rady Powiatu Zamojskiego, Miejskie Centrum Pomocy Rodzinie i oczywiście Sanepid. Byliśmy w stałym kontakcie telefonicznym od rana do późnego wieczora. Oprócz wytycznych, fachowej pomocy, napomnień, otrzymałyśmy od nich ogromne wsparcie. Pan Wiesław Rak ? przewodniczący Stowarzyszenia ?Służba człowiekowi?, po zakończonym wolontariacie w DPS, dalej był naszą ostoją. Stałą, codzienną pomoc, otrzymałyśmy również z parafii św. Alberta w Zamościu. Ksiądz Łukasz Kolasa często dzwonił i pytał czego nam potrzeba. Odpowiadał na każdy mój telefon. I błogosławił nas?
Ten, prawie 6-tygodniowy, pobyt w DPS odczytuję jako niezasłużoną łaskę. Dzięki tej trudnej sytuacji miałam okazję bardziej poznać siebie, swoje możliwości. Jestem ogromnie wdzięczna tym wszystkim, którzy pomogli nam przejść przez ten niełatwy dla nas czas.
s. Beata Stachowska, fmm
?WYSTARCZY CI MOJEJ ŁASKI, MOC BOWIEM W SŁABOŚCI SIĘ DOSKONALI? 2 KOR 12, 9
Czas spędzony na filii w DPSie w Zamościu był czasem jednocześnie pięknym i trudnym. Trochę jak na froncie wojennym. Trudne wydarzenia przeplatały się z pięknymi, a Pan dawał, że szłyśmy suchą nogą, a po obu stronach ściana wód (por. Wj 14, 15-30). Ale tak konkretnie:
- Była to dla mnie szkoła ZAUFANIA. Kiedy pogotowie zabierało s. Monikę. Najbliższego przyjaciela. Pamiętam wszystkie szczegóły tego poranka: śniadanie, telefon z sanepidu, że wynik jest dodatni, wzrok Moniki, szybkie pakowanie. Niepokój dziewczyn (mieszkanki DPS). Są takie momenty, kiedy zostajesz ty i Bóg i wiesz, że jeśli ci nie pomoże, to nie dasz rady...Wystarczy ci mojej łaski.... Pan przyszedł z pomocą. Dał Agnieszkę, wolontariuszkę. Zadziwiała mnie Jej ofiarność, dobroć, oddanie. Pan nas nie zostawił. A czekały nas kolejne trudne momenty. Zosia złamała nogę w biodrze. Wyjazd do szpitala, niepewność, co dalej. Tak wydarzenia toczyły się jedne po drugich, a Pan dawał siły, by być razem z dziewczynami, uczyć się kochać i przechodzić RAZEM te wydarzenia.
- RAZEM. Zrozumiałam bardziej słowa św. Pawła, który opisuje Kościół jako Ciało. Jeden jest ręką, drugi nogą, jeden drugiego bardzo potrzebuje. Byłyśmy całkowicie zdane na pomoc z zewnątrz. Siostry, brakło nam chleba...Przyjeżdża s. Alinka. Proszę księdza, nie mamy sznurków do prania. Pralki prały każdego dnia po 12 godzin, cud, że się nie zepsuły. Za chwilę sznurki były przerzucone na nasze podwórko. Szczytowym momentem działania Opatrzności był pan hydraulik, który przyszedł 1 maja, późnym wieczorem, bo woda lała się strumieniami do zlewu. Poprosiłam o fakturę i usłyszałam jedynie: Siostra się za mnie pomodli...
- MODLITWA. Byłyśmy z dziewczynami 24 godziny na dobę przez ponad 3 tygodnie, zamknięte w małym domku (filia DPS). 15 kobiet:).... Prawdziwy challenge:). Gdyby nie moc modlitwy, wszystkich którzy nas omadlali, ofiarowali swoje cierpienia, towarzyszyli nam, to byłoby nie do zniesienia. A w tym domu naprawdę panował pokój, nie było łatwo, ale gdybym miała możliwość być tam jeszcze raz, to podjęłabym taką samą decyzję. Bardzo chcę PODZIĘKOWAĆ wszystkim, którzy się za nas modlili. Byliście jak serce w tym Ciele, o którym pisał Paweł, krew mogła krążyć....Modlitwa otoczyła nas jak płaszcz ochronny.
Bogu niech będą dzięki za ten czas i za Ciebie, Siostro i Bracie.
s. Aldona Sieroda, fmm