Karol Lavigerie (1825-1892) będący kontrowersyjną postacią nawet za życia, jeszcze dzisiaj rzuca wyzwanie Kościołowi. Szczególnie Kościół afrykański ma mu wiele do zawdzięczenia. W 1878 roku, poproszony przez papieża Leona XIII o zorganizowanie misji katolickiej w Afryce Środkowej, Lavigerie natychmiast wysłał w okolice Wielkich Jezior (Tanzania, Uganda) grupę misjonarzy ze zgromadzenia założonego dziesięć lat wcześniej. Było to zgromadzenie Misjonarzy Afryki, popularnie zwane "Biali Ojcowie", ze względu na noszone przez nich białe habity. Wśród wysłanych do Afryki Środkowej były również siostry misjonarki Afryki, których apostolstwo wśród kobiet Lavigerie uważał za najistotniejsze dla religijnej przemiany społeczeństwa tego wielkiego kontynentu.
Lavigerie zajmował się historią Kościoła, którą wykładał na Sorbonie. Był również dyrektorem "Dzieła dla szkół Bliskiego Wschodu", założonym we Francji w 1854 roku w celu niesienia pomocy materialnej i duchowej chrześcijanom tam żyjącym. Po masakrze libańskich chrześcijan przez muzułmańskich fundamentalistów, w 1860 roku, Lavigerie odbył podróż na Bliski Wschód.
Chociaż podczas tej wizyty zetknął się głównie z trudnym obliczem islamu, to spotkanie z Emirem Abd el Kader, algierskim liderem powstańców, udzielającym pomocy prześladowanym chrześcijanom, przekonało Lavigerie, że w Islamie można znaleźć głęboko religijne i humanitarne treści. Wiele lat później zabronił swoim misjonarzom bezpośredniej ewangelizacji muzułmanów, przekonany, że przez wzajemne świadectwo w wierze można osiągnąć więcej i że Koran i Ewangelia nie są niemożliwe do pogodzenia.
Mianowany biskupem Nancy we Francji, Lavigerie przyjął w 1866 roku "kolonialną" archidiecezję w Algierze, rezygnując z awansów w swojej ojczyźnie. Algier miał być miejscem, od którego rozpoczynała się misja mająca objąć kontynent afrykański. Jednak kolejne grupy białych ojców ginęły, próbując przedostać się przez Saharę, w odróżnieniu od tych, którzy swoją podróż do Wielkich Jezior rozpoczynali ze wschodnich wybrzeży Afryki.
W 1882 roku Karol Lavigerie został pierwszym kardynałem w Afryce, a w 1884 roku papież Leon XIII mianował go arcybiskupem Kartaginy i Prymasem Afryki, w siedemnaście lat po nominacji na arcybiskupa Algieru. Oba stanowiska piastował aż do śmierci w 1892 roku. Był więc świadkiem odrodzenia urzędu Prymasa św. Cypriana i odnowienia pierwotnego Kościoła afrykańskiego.
Lavigerie zdawał sobie sprawę z tego, że Afryka może być nawrócona na chrześcijaństwo tylko przez Afrykańczyków. Afrykańczycy nie tylko mieli być ochrzczeni, ale też powinni stać się apostołami wśród swoich narodów. W tym celu odnowił praktykę czteroletniego katechumenatu obowiązującą w pierwotnym Kościele, sto lat przed ustanowieniem obrzędu chrztu dla dorosłych w naszych czasach. Historia Kościoła afrykańskiego potwierdza słuszność tej praktyki.
W Algierii, w latach 1867-1868 w rezultacie epidemii cholery i głodu spowodowanego suszą i plagą szarańczy zmarło około 100 000 osób. Podczas gdy rząd kolonii starał się zatuszować rozmiary tragedii, Lavigerie stworzył osiedla rolnicze dla prawie 2000 dzieci arabskich osieroconych w wyniku klęsk. Początkowo miał nadzieję, że wioski te staną się ośrodkami chrześcijańskiej ewangelizacji. Gdy tak się jednak nie stało, zrozumiał, że musi zacząć ewangelizować struktury tradycyjnego społeczeństwa afrykańskiego. I tak pierwsi afrykańscy duchowni i biskupi byli uczniami białych ojców, a siostry misjonarki Afryki towarzyszyły w założeniu 23 zgromadzeń zakonnych.
Lavigerie był na tyle mądry, by wykorzystać kolonialne struktury administracyjne, kiedy te zostały założone, ale obawiał się, że zachodnie wpływy stworzą "czarnych Europejczyków". Pragnął, by za wszelką cenę Afrykańczycy pozostali sobą. Pod groźbą "grzechu śmiertelnego" zabronił misjonarzom używania języków europejskich, nawet między sobą, jak też nie zgadzał się na korzystanie z usług tłumaczy, gdy mieli zwracać się do Afrykańczyków. Ich zadaniem było też spisywanie języków tubylczych, opracowanie gramatyk, słowników i nawet zbieranie ustnych przekazów dla celów katechetycznych, zanim te zostaną zmienione przez wpływy europejskie. W ten sposób przyczynił się do zachowania języków i tradycji jako głównych elementów kultury Afryki i zainspirował pierwsze prace, bez których współczesne studia nad językami i kulturami Afryki były trudne, a nawet niemożliwe.
Bliskowschodnie doświadczenia Lavigerie zapewniły mu kontakt z chrześcijanami obrządku wschodniego. Oni nie tylko byli narażeni na bezpośredni napór islamu, ale także na kulturową dominację misjonarzy łacińskich. Wiek XIX był świadkiem odrodzenia katolickiego obrządku koptyjskiego w Egipcie i początków katolickiego obrządku etiopskiego. Lavigerie był zagorzałym przeciwnikiem latynizacji. Założył seminarium obrządku melkickiego w Jerozolimie, by pomóc grekokatolikom w odnowie w obliczu łacińskiej wrogości. Nie dane mu było żyć wystarczająco długo, by rozważać możliwości powstania nowych obrządków w czarnej Afryce.
W 1888 roku, pod koniec swego życia, Lavigerie poprowadził krucjatę przeciwko handlowi niewolnikami. Podróżując od jednej stolicy europejskiej do drugiej, próbował zmusić rządy państw europejskich do zwiększonych wysiłków wymierzonych przeciwko temu haniebnemu procederowi. Nie zawsze jego porywczość spotykała się z aprobatą, nie posłuchał przedstawicieli Watykanu, którzy chcieli nakłonić go do podjęcia bardziej dyplomatycznych dróg walki. Będąc w Londynie, w Westminster Abbey, Lavigerie płakał rzewnie czytając na grobowcu Livingstona, wielkiego misjonarza i odkrywcy, o "otwartej ranie świata", czyli o upokarzającej praktyce niewolnictwa. Pewnie dlatego nawet "Punch", wówczas pismo negatywnie nastawione do chrześcijan, opublikowało pochlebny rysunek Lavigerie. Było to coś wyjątkowego.
W ostatnich latach swego życia Lavigerie cierpiał z powodu złego zdrowia, prześladowań chrześcijan w Ugandzie, a także z powodu utraty sympatii, głównie wśród francuskich zwolenników jego pracy misyjnej. Owa niechęć była spowodowana próbą pozyskania ich dla Republiki. Oczywiście Lavigerie nie mógł ogłosić, że działa na polecenie Leona XIII. Zawsze był wierny wobec Stolicy Apostolskiej. Zmarł w 1892 roku, w wieku 67 lat.
Kard. Lavigerie przekazał swoim misjonarzom i misjonarkom duchowość ignacjańską. Nie głosił swojej odrębnej nauki duchowej. Był człowiekiem praktycznym i wierzył, że duchowość ignacjańska jest najlepsza dla aktywnych misjonarzy. Dlatego też ustanowił jezuitów pierwszymi mistrzami nowicjatu białych ojców. Cechowała go energia i impulsywność. Był zupełnie pochłonięty sprawami Kościoła i nieobojętny na najdrobniejsze nawet szczegóły. Podczas Soboru Watykańskiego I, w którym brał udział, znalazł czas, by pisać do swoich misjonarzy w Afryce Północnej o uprawie asparagusa i winorośli, hodowli świń, kaczek i gęsi. Instrukcje, które pisał do pracujących w środku Afryki zawierały najdrobniejsze wskazówki dotyczące organizowania podróży, dbania o własne zdrowie, założenia ogrodu przy misji - wszystko po to, by mogli oni stać się przykładem dla następnych pokoleń misjonarzy.
Jeśli misjonarze Afryki dali pierwszeństwo kanonizacji męczenników z Ugandy, a nie ich założycielowi, to na pewno nie dlatego, że wątpili w jego świętość. Lavigerie całe swoje życie oddał Kościołowi w Afryce, a miłość ku ludom tego kontynentu przekazał pokoleniom Zgromadzenia Misjonarek i Misjonarzy Afryki, którzy do dzisiaj głoszą Chrystusa na tej biednej, ale zarazem bogatej duchowo afrykańskiej ziemi.
AYLWARD SHORTER, Misjonarz Afryki
W maju 1883 r. w bardzo trudnym momencie dla Misjonarek Maryi, o.Bernardino dal Vago i o. Rafał Delarbre uznali za słuszne poprosić o pomoc Kard. Lavigerie, który był człowiekiem bardzo znanym i wpływowym. Jako Kardynał Afryki przybył do Rzymu, gdy Maria od Męki Pańskiej była zdjęta z urzędu Przełożonej Generalnej i nie mogła kontaktować się ze swymi siostrami, ani pokazywać w miejscach publicznych. Na pierwsze więc spotkanie z Kardynałem posłano postulantkę Annę Geslin do hotelu Costani. Oto jej relacja z tego niecodziennego wydarzenia: Kardynał Lavigerie był nadmiernie dobry i uprzejmy. Powtarzał mi nie wiem ile razy w sposób bardzo serdeczny, że całkowicie jest oddany Misjonarkom Maryi i że ze swojej strony będzie je bronił.
Kiedy powiedziałam mu, że Matki Asystentki Generalne zdecydowały, iż Matka Maria od Męki Pańskiej ma pozostać w ukryciu, w celu zaoszczędzenia jej dodatkowych cierpień, poprosił o adres, by osobiście do nas przyjść i się z nią spotkać. Zapewniałam Kardynała, że Misjonarki Maryi nie proszą o łaskę, ale o sprawiedliwość starając się o pozwolenie na przebadanie ich sprawy. Gdy zapytałam dlaczego on osobiście nie poprosi papieża, by przebadać sprawę powiedział, że nie będzie bezstronny i rozpocznie przesłuchania przez przyznanie racji Misjonarkom Maryi (MI s. 62).
Dnia 3 maja 1883 r. Misjonarki Maryi otrzymały list od sekretarza Kard. Lavigerie z wiadomością, że opuszcza Rzym na kilka dni, ale w połowie przyszłego tygodnia przyjmie Założycielkę, by z nią porozmawiać i zająć się aktywnie jej sprawą. Dnia 11 maja Maria od św. Weroniki i Anna Geslin udały się z kolejną wizytą do Kardynała. W pisanym przez Annę dzienniku rzymskiego domu spotykamy podziw dla inteligencji i wielkości człowieczeństwa Prymasa Afryki oraz jego sympatycznego osobistego uroku i wielkiej życiowej aktywności. Był on całkowicie oddany na służbę innym. Kardynał nie był zadowolony, że Założycielka wysłała pośredniczki. Chciał się absolutnie widzieć z nią osobiście, by jej wyjaśnić w jaki sposób ma się bronić. Nakazał siostrom milczenie, by nikt się nie dowiedział, że on udziela rad Założycielce. One uznały, że i tak wszyscy się o tym dowiedzą, jeżeli się będzie z nią spotykał.
Dnia 13 maja 1883 r Maria od Męki Pańskiej udała się na spotkanie z Kardynałem i wróciła zachwycona jego dobrocią, duchem i łaskawością w jednej osobie. Powiedział jej pod koniec spotkania, że jeżeli nie będzie miała więcej nadziei na uratowanie Zgromadzenia niech przyjedzie do Tunezji i tam założy dom generalny. Zapewniał, że u niego nikt im nie sprawi więcej cierpienia i nie będzie mógł w ich uderzyć. Gdy Maria od Męki Pańskiej zapytała ze zdziwieniem, czy może przyjechać tak po prostu bez uprzedzenia? Odpowiedział, że mogą przyjechać kiedy zechcą i zawsze będą bardzo dobrze przyjęte.
Dla Marii od Męki Pańskiej doświadczanej ze wszystkich stron, cierpiącej i przybitej została zaproponowana Afryka, w której czekały na nią zaszczyty, triumf i wspaniałe dzieła apostolskie do wykonania u boku wielkiego cywilizatora Afryki. Pokusa była wielka. I było pewne, że Kardynał zrobi wszystko, co możliwe, by się zdecydowały opuścić Rzym i pojechać z nim do Afryki. Założycielka nie chciała jednak zrezygnować ani z duchowości franciszkańskiej, ani z domu generalnego w Rzymie. Gdy innym razem Kardynał powiedział jej, że gdyby bardziej zaufała niektórym ludziom, nie musiałaby tyle cierpieć. Odpowiedziała mu krótko i stanowczo: Nie sprzedam mojej duszy! (MI s. 63 - 64). Taką odpowiedzią i odrzuceniem jego propozycji sprawiła mu przykrość, ale jego sposób odpowiedzi na jej zachowanie sprawił, że zawsze żywiła dla niego specjalne uczucia i wdzięczność za wszystko, co dla niej robił.
Dnia 11 marca 1884 r. Maria od Męki Pańskiej udała się na fundację do Marsylii. W założeniu jej pomagał Kard. Lavigerie i bez jego pomocy była ona niemożliwa do zrealizowania. Jako warunek tej pomocy Kardynał sobie zastrzegł, że Misjonarki Maryi założą fundację w Kartaginie. Miał ciągle nadzieję, że Maria od Męki Pańskiej przyjedzie do Afryki i że wcieli Misjonarki Maryi do założonego przez siebie Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Afrykańskiej (Siostry Białe).
Napisał list 26 lutego 1884 r. do Założycielki: Zawsze czynię rzeczy niemożliwe dla Matki i jej córek. By to udowodnić wysyłam jednocześnie list biskupa Marsylii, który Wam w oryginale i poufnie przekazuję. Mam nadzieję przyjechać do Rzymu tego roku, jak mi na to pozwoli zdrowie i mam zamiar rozmawiać z Wami o wielkim dziele, które chcę Wam zaproponować. Mam nadzieję, że nie odmówicie mojej propozycji dla szczególnych uczuć jakim darzę Wasze Zgromadzenie. W tej chwili proszę o wysłanie wybranych sióstr, gdyż chodzi o założeniu domu formacyjnego dla lokalnych nauczycielek i zarząd małym pensjonatem. Potrzeba siedem lub osiem sióstr, by rozpocząć. Wszystkie wydatki osobiście pokryję. Będziecie więc prawdziwymi moimi córkami i będę miał prawo Was chronić jako Biskup i Ojciec ( MI s. 96 - 97).
Dnia 23 kwietnia 1884 r. Kardynał złożył wizytę w domu Misjonarek Maryi w Marsylii. Fundacja domu św. Moniki w Kartaginie została wstrzymana, jak również zjednoczenie Sióstr Białych z Misjonarkami Maryi. Dnia 4 lipca 1885 r. Maria od Męki Pańskiej otrzymała ponownie list od Kardynała Lavigerie, w którym prosił o natychmiastowe przybycie do Tunezji. Założycielka przygotowała projekt zjednoczenia Sióstr Białych i Misjonarek Maryi, który skorygowali o. Bernardino z o. Rafałem. Dnia 7 lipca Maria od Męki Pańskiej udała się do Marsylii, a Kardynał ponaglał jej przyjazd depeszą: Później nie zastaniecie mnie w Kartaginie, gdyż za trzy tygodnie wyjadę do Jerozolimy. Nikt też nie może Was zastąpić w urządzeniu fundacji. Proszę przyjedźcie, jeżeli możecie (MI s. 106 - 107).
Dnia 9 lipca o. Generał radził, by były ostrożne jeżeli chodzi o połączenie dwu Zgromadzeń. Maria od Męki Pańskiej postanowiła wysłać do Tunezji Marię od Ducha Świętego i Marię od św. Cecylii, by na miejscu rozeznały sprawę. Do Kartaginy odpłynęły 9 lipca 1885 r. i już 12 lipca Maria od Ducha Świętego wysłała depeszę, że Kardynał chce się widzieć z Założycielką, by podjąć decyzję o połączeniu Zgromadzeń. Ona osobiście jednak radzi, by poczekać. Dnia 18 lipca Kardynał napisał z Tunezji prosząc o Konstytucje Misjonarek Maryi, ale Maria od Męki Pańskiej nie mogła mu ich wysłać, bo nie otrzymały jeszcze aprobaty kościelnej. Znowu trzeba było poczekać.
Po 20 lipca Konstytucje zostały przesłane i Kardynał był z nich bardzo zadowolony. Dnia 6 sierpnia przyszła pierwsza niepokojąca depesza z Kartaginy o chorobie Marii od Ducha Świętego. Depesza z 10 sierpnia doniosła, że spędziła ona cały dzień na słońcu załatwiając sprawy i ma udar słoneczny. Kardynał Lavigerie i Ojcowie Biali dołożyli wszelkich starań, by uratować Marię od Ducha Świętego jednak bez rezultatu. Zmarła 10 sierpnia 1885 r. o 10.30 wieczorem. Kardynał urządził jej piękny pogrzeb, ale śmierć Marii od Ducha Świętego wcale nie osłabiła jego zapału, by sprowadzić Marię od Męki Pańskiej do Afryki (MI s. 107 - 113). Wysłał do Rzymu swego Wikariusza i postawił prawie ultimatum, by Założycielka przybyła do Afryki. Maria od Męki Pańskiej zebrała swoją Radę i Asystentki generalne jednogłośnie uznały, że sprawę trzeba przeczekać. Czas był potrzebny, by rozeznać pod każdym względem połączenie Misjonarek Maryi z Białymi Siostrami.
Dnia 25 lutego 1886 r. Kardynał Lavigerie złożył wizytę Marii od Męki Pańskiej w Rzymie. Na wstępie powiedział jej: Wielki zawód mi zrobiłaś Moja Córko nie przyjeżdżając do Tunezji! Założycielka postanowiła obrócić ten zarzut w żart odpowiadając mu: Eminencjo z moją osobowością Bretonki i z tak energiczną wolą Eminencji cóż byśmy zdziałali spotykając się razem? Moja Córko - odpowiedział- z pewnością nasze głowy, by się zderzyły, ale natychmiast byśmy wszystko naprawili. To spotkanie zakończyło wszystkie kwestie zjednoczeniowe z Siostrami Matki Bożej Afryki (MI s. 128).
Dnia 19 maja 1897 r. Maria od Męki Pańskiej podjęła na via Giusti 12 Matkę Generalną Sióstr Matki Bożej Afryki i jej sześć sióstr, które udawały się na fundacje do Konga belgijskiego. Założycielka pisze w swoim dzienniku: Kardynał Lavigerie na pewno uśmiecha się z nieba widząc mnie podejmującą jego córki, których nie chciałam zaadoptować opuszczając Rzym dla Afryki. Po tym wszystkim wynikło dla nich dobro. Mogły teraz wynająć nasz dom, by się w nim zatrzymać. Niech żyje powołanie franciszkańskie! (JO 286). I tak naprawdę to nasza pierwsza fundacja poza Europą powstała w Kartaginie, na ziemi afrykańskiej, której prymasem był Kardynał Lavigerie.
s. Anna Siudak, fmm